sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 7 "W końcu jesteśmy rodziną."


*Hiley
Minął tydzień. Tydzień od śmierci Blackwooda. Nie mogę w to uwierzyć, że człowiek, którego znałam od dziecka, który był dla mnie wzorem, umarł. Jeżeli nie ten głupi wyścig, który był pomysłem Stylesa żył by. Przyglądałam się własnemu odbiciu, byłam ubrana na czarno, a włosy miałam przeczesane palcami.

~*~
Biegłam ile sił w nogach nie chcąc być dogoniona przez wujka. Zabawa w berka w naszym wielkim domu była idealna. Wujek Blackwood gonił mnie po całym salonie. Uważając na rzeczy po drodze chowałam się za meblami. W końcu brakowało mi sił,  a mężczyzna złapał mnie za biodra podnosząc do góry. Rozłożyłam ręce udając, że latam. Moje małe gołe stopy dotknęły miękkiego brązowego dywanu. Na białej kanapie siedzieli moi rodzice. Podeszłam siadając między nimi z uśmiechem na ustach.
- Wujek przeczytasz mi na dobranoc bajkę? - spytałam. Mogę przyznać, że jak na czteroletnią dziewczynkę mam dość dobrą wymowę.
- Przeczytam tylko nie "O psie, który jeździł koleją." - zachichotałam.
- Dlaczego? Ona jest fajna! - wykrzyczałam podnosząc ręce.
- Jest smutna, a ja nie chcę znowu płakać. - zaprotestował udając dziecinny akcent. Zaczęłam się śmiać.
- Dobrze. Ty wybierz.
- Wujek lubi Kubusia Puchatka. W końcu jest do niego podobny. - tata wyszeptał mi na ucho. Przytaknęłam wstając i podchodząc do wujka.
- Tak! Jest misiem, dużym misiem. - łapiąc jego palec od dłoni zaczęłam iść w stronę pokoju.
~*~

 Łza spłynęła po moim policzku, szybko ją otarłam nie chcąc płakać. 
Bo płacz oznacza słabość, a ja muszę być silna. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, odwróciłam głowę widząc w nich mojego brata. Z jednego dnia zrobił się tydzień, jednak nadal z nim nie rozmawiałam na poważnie, a pozwoliłam mu zostać bo nie miałam siły na myślenie, czy jakiekolwiek protesty.
- Jak się trzymasz? - omijając go ruszyłam w stronę łóżka znajdującego się na samym środku pokoju.
- A jak mam się czuć? Przez głupi wyścig Stylesa, wujek zmarł. Dowiem się kto był sprawcą i umrze w męczarniach. - odpowiedziałam pewna siebie wpatrując się w okno. Jestem więcej niż pewna, że to sprawka kogoś z ludzi Stylesa, albo Toma, zrobię wszystko, aby się dowiedzieć. Brunet usiadł na drugim końcu łóżka wpatrując się we mnie.
- Nie wiń go. To mógł być wypadek.
- Wpadek?  - wstałam odwracając się w stronę Asthona. - Wypadek powiadasz? Nie wierzę w to. Styles to wymyślił i jak by nie to on by żył. Nie znasz go, okej? Nie masz z nim wspomnień, bo miałeś zaledwie 2 lata jak był najwięcej w moim życiu! - wykrzyczałam. Ku mojemu zaskoczeniu Asthon przytulił mnie. Silne ramiona ściskały mnie, jak bym miała zaraz uciec, albo się rozpaść. Odwzajemniłam uścisk chowając głowę w jego ramionach. Czułam się bezpieczna, czułam, że komuś na mnie zależy, że mam rodzinę, taką prawdziwą rodzinę. Tego uczucia nie czułam latami.
- Miałem 12 lat nie zbyt dobrze pamiętam to wszytko co się wydarzyła, ale tatę również jak przez mgłę. - zaczął chłopak nie wypuszczając mnie z ramion. Milczałam czekając na dalsze słowa brata. - Mama nie chciała o nim opowiadać. Twierdziła, że lepiej dla mnie jak mało wiem o tobie i ojcu. - zbyt nie zdziwiło mnie to co usłyszałam. Od najmłodszych matka traktowała mnie jak nikogo, a ojciec nie pozwalał mnie zostawić, dlatego zrobiła to jak on odszedł.

~*~
- Mama Cię kocha, tylko tego nie pokazuje. - powiedział ojciec zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Siedziałam przy jeziorze z nogami spuszczonymi w dół. Właśnie pokłóciłam się z mamą o porządek w moim pokoju. Może to żałosne, ale kobieta czepia się mnie o wszystko, więc taki powód też jest dobry. Zamiast iść z Ashley do przyjaciółki siedzę na dworze z tatą, ale wolę to niż z matką. Nie jestem rozpuszczoną czternastolatką, ale przysięgam, że ona mnie nienawidzi. 
- Proszę Cię. Przestań kłamać. - wymamrotałam. 
- Zaufaj mi. Może nie jest idealna, ale w głębi Cię kocha. - czując łzy w oczach przełknęłam ślinę.
- Obyś miał rację, tato. 
~*~

Niestety, ale nie miał racji. Przypominając zdarzenie z przed kilku tygodni przed śmiercią ojca przestałam słuchać Asthona. Właśnie siadałam na łóżku zakładając nogę na nogę.
- Dlatego chciałbym odwiedzić grób ojca i żebyś mi o nim opowiedziała. - wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki. Potrafię opowiadać o tacie? Chłopak go nie pamięta, a przeszkodą była ona. To mama zawsze nas rozdzielała. Cierpiałam tylko i wyłącznie przez nią. Po dłuższej ciszy przytaknęłam zabierając kurtkę zawieszoną o fotel. W domu panowała cisza więc każdy wyszedł. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę cmentarza. Kiedyś chodziłam codziennie nad gród ojca, cóż to był trudny dla mnie i jak Seleny czas. Dwie czternastolatki muszą same sobie poradzić jedyne co było dobre, że miałyśmy kochanych sąsiadów. 
- Tata był. - zaczęłam. - Najlepszy. Owszem miał swoje wady, ale starał się jak mógł abyśmy mieli jak najlepiej. Kochał mamę jednak bez wzajemności. - wszystkie wspomnienia pojawiały się przed moimi oczami. Chwile za które oddałabym wszystko, aby do nich wrócić i te, które za wszelką cenę wymazałabym z pamięci. - Za pewnie mówiła Ci jacy to my źli jesteśmy. - spojrzałam na Asthona.
 - Nie. Nie mówiła nic. Zawsze odbiegała od tematu. - czyżby mama miała wyrzuty sumienia? Wątpię.
- Tata robił wszytko, żebym nie zauważyła że mnie mama nienawidzi dlatego poświęcał mi więcej czasu. Ty zawsze byłeś syneczkiem mamusi. - zaśmiałam się wchodząc na cmentarz. Dookoła różne groby, a w nich jeden mojego ojca. Podeszłam do niego, wpatrywałam się nie chcąc się rozpłakać. W dłoni ściskałam naszyjnik, który dostałam od niego na ostatnich urodzinach jakich był.
 - Był szefem gangu, który prowadzę teraz ja z Ashley. - odezwałam się  po dłuższym czasie. - Zginął na jednej z akcji. Do dzisiaj nie wiem co stało się na prawdę. Kochał Cię. 
- Myślisz? 
- Wiem to. - uśmiechnęłam się lekko. 
- Nienawidzę mamy za to co robiła, za to że zostawiła mnie w wieku czternastu lat samą. Nigdy nie odezwała się, ale wiesz co jest jeszcze gorsze? Że wmawiałam sobie tyle czasu, że muszę prowadzić takie życie bo. bo tata tak by chciał. Tak na prawdę szukałam zemsty, zaczęłam nienawidzić ludzi więc zabijanie ich była dla mnie przyjemnością. Nienawidzę siebie! - wykrzyczałam ze łzami w oczach.
Taka była prawda. Moje życie tak wglądało i wygląda. Nie zmienię tego bo nie potrafię. 
- Matka zawsze robiła wszytko, abym był najlepszym we wszystkim, ale ja chciałem poznać ciebie. W końcu jesteśmy rodziną. - wtuliłam się w brata. Dopiero teraz dotarło do mnie to, że to matka nas rozdzieliła, ale nie musi tak być. 


*Harry 
 Od rana chodzę szukając informacji na temat Toma. Za chwilę musiałem znaleźć się w magazynie na pierwszym spotkaniu połączonych gangów. Jechałem najszybciej jak mogłem, aby zdążyć przed Evil. Przed magazynem nie widziałem żadnych nieznanych mi samochodów, więc mogłem być z z siebie dumny że zdążyłem. Zabierając zdjęcia oraz informacje z tylnego siedzenia szybko ruszyłem do środa. Od razu Zayn podszedł do mnie biorąc rzeczy z moich dłoni. Bałem się że Hiley zwali na mnie wypadek Blackwooda bo jak się orientuje byli bliscy sobie. Nie zrobiłem tego, ani nikt z moich ludzi, a tak zaczynać współpracę nie było sensu. Do magazynu weszło Evil w komplecie. Nie widziałem nowego towarzysza Mirthon z którym pokazała się na wyścigach. Dziewczyna przejechała wzrokiem po każdym w pomieszczeniu, a zatrzymała się na mnie. Stałem obserwując ją.
Ruszyła w moim kierunku, a ja mając różne scenariusze w głowie byłem gotowy do wyjęcia broni. Dziewczyna podbiegła go mnie łapiąc mnie za szyję i mocno uderzając moimi plecami o ścianę. Zamknąłem oczy czekając na dalszy przebieg zdarzeń. Każdy z naszych przyjaciół celował w osobę z drugiego gangu. Jej brązowe tęczówki były całe czarne, a uścisk bardzo mocny. Muszę przyznać, że jak na taką dziewczynę jest silna. 


2 komentarze:

  1. Świetny, dawaj następny <3 Kocham to opowiadanie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Urywanie w takich momentach powinno być karalne. Cudowny. Zostawiasz wszystkich w napięciu. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń