środa, 30 lipca 2014

Rozdział 3 "Wszystkie ruchy dozwolne."

(W rozdziale są drastyczne sceny oraz dużo przekleństw.)


Muzyka do rozdziału - Radioactive - Imagine Dragons


*Hiley
Spojrzałam na każdą osobę w pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na Styles'ie. Wyglądał jak zawsze - seksownie. Był ubrany na czarno jak połowa z nas. Na jego głowie, a raczej końcu znajdował kaptur, bluza była zapiera do połowy za to nogi przykrywały czarne rurki. 
Prawie każdy w tym pomieszczeniu stał jak by zaraz miał zastrzelić osobę na przeciwko. Amy trzymała ręce w skórzanej kurtce. Jej wzrok był skupiony na Jack'u chłopak za to z łobuzerskim uśmieszkiem siedział na krześle również wpatrując się w dziewczynę. Reszta zachowywała się podobnie. Panowała cisza jak by nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Harry wpatrywał się we mnie, a ja w niego z przymrożonymi oczami. Miałam skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Stałam obojętnie, a raczej próbowałam zrobić takie wrażenie. Mój wzrok odwrócił się w stronę ręki Josha obejmującej mnie w pasie. Kątem oka zauważyłam jak mięśnie Harry'ego się napinają. Uwielbiam go denerwować, każdy powód do jego wściekłości z mojego powodu był dobry. 

~***~ 
Szlam przez ciemne ulice Shoreditch. Cisza wokół mnie jaka panowała była dość podejrzana zwłaszcza że mamy nowych gości w dzielnicy. Jakiś Black jeszcze nie znam członków tego śmiesznego gangu jednak to kwestia czasu. Wiatr powiewał moje włosy na rożne strony powodując chłód na moim ciele. Był środek lata, a pogoda była bardzo gorąca. Moje opalone chude nogi szurały po ziemi popychając jeden z kamyków. Czułam się szczęśliwa pierwszy raz od śmierci mojego ojca. Powodem mojego szczęścia był on - Josh. Mój przyjaciel, który właśnie stał się moim chłopakiem. Uśmiech sam cisnął mi się na usta. Weszłam na niewielki drewniany podest. Oparłam się o barierkę wbijając swój wzrok w wodę. Odbijał się w niej księżyc wokół pływało kilka kwiatków, które dzieci wcześniej wrzuciły. Usłyszałam jak drewno skrzypi pod czyimś ciężarem. Na pewno nie pode mną ponieważ nie ruszyłam się na krok. Od razu odwróciłam głowę w stronę nieznajomego. Przede mną stał wysoki szczupły chłopak. Był może ode mnie straszy o dwa lata. Na głowie miał burze loków. Biały podkoszulek oraz krótkie szorty przykrywały jego ciało. Można było dostrzec rysy mięśni na brzuchu. Był nieziemsko przystojny. Jedynie co mnie martwiło to, to że go nie wiedziałam wcześniej. Chłopak posłał mi uśmiech bez zastanawiania odwzajemniłam go. Powróciłam do swoich myśli znowu opierając się o barierki. Nie mogłam się skupić na niczym innym niż dowiedzeniu się kim on jest. 
- Nie widziałam cię tu wcześniej. - wyjęłam z kieszeni paczkę papierów po czym odpaliłam jednego. 
- Bo jestem tu przejazdem. - chłopak nie odrywał wzroku od wody. Zaciągnęłam się papierosem po czym wypuściłam dym cały czas obserwując nieznajomego. 
- Skąd jesteś? - zapytałam uśmiechając się.
- Nieistotne. - jego głos był zachrypnięty przez co był jeszcze bardziej seksowny. Jego słowa powtarzały się w mojej głowie. 
- To chociaż zdradź jak masz na imię. - oparłam się plecami czekając na ruch chłopaka. Loczek stanął przede mną pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. 
- Harry. Harry Styles i jeszcze o mnie usłyszysz Mirthon. 
~***~

Przypominając swoje pierwsze spotkanie z Harrym przeszły mnie dreszcze. Zdjęłam ręce chłopaka ze swojego ciała. Josh spuścił wzrok, a na ustach Stylesa pokazał się uśmiech. Nie lubię czułości przy ludziach, a zwłaszcza przy Black. Wtedy nie pasuje to do mojego wizerunku. Harry zaczął bawić się swoim kolczykiem w języku. Przewróciłam oczami. 
Nie popieram pomysłu Ashley jednak nie mogłam się nie zgodzić ona przecież też ma coś do powiedzenia. Ashley w końcu była drugą głową Evil. 
- To gdzie te dziewczyny? - w końcu kros się odezwał. Matt ruszył w stronę Malika.
- Zayn przynieś je. - Harry przeczesał palcami lekko ciągnąc swoje włosy, które miał postawione do tyłu. 
- Ashley idź z nim. - skłam. Dziewczyna poszła za Malik'iem. Styles ruszył w moją stronę Josh od razu stanął zasłaniając mnie. Poradziłabym sobie lepiej od niego nie w jednej sprawie, ale Josh jest cholernie zazdrosny co jest bardzo denerwujące. Usłyszałam śmiech chłopaka. Czułam jak robię się zła. Mocno odepchnęłam go na bok. Naszą żałosną scenkę przerwał Zayn każący usiąść dwóm dziewczynom. Ashley weszła po nim z brunetką. Wszystkie trzy siedziały obok siebie ze łzami w oczach. 
- To co z nimi robimy? - pytałam krzyżując ręce i podchodząc bliżej nich. 
- Wyciągamy co się da. Mirthon wszystkie ruchy dozwolone. - więcej nie trzeba było mi powtarzać. Uśmiechnęłam się po czym przejechałam językiem po górnych zębach. Ruszyłam w stronę brunetki. Szybkim ruchem zerwałam taśmę z jej ust jękła z bólu. Złapałam jej twarz w dłoń zmuszając, aby spojrzała na mnie. 
- Mów co wiesz. 
- Nic! Nic, nie wiem! - krzyczała. Skrzywiłam się i uderzyłam ją w twarz. Jej głowa odwróciła się w bok. Złapałam ją za włosy zmuszając, aby spojrzała na mnie. Z jej oczu wylewały się łzy spowodowane bólem i strachem. Ciało dziewczyny lekko się trzęsło. Mój wzrok skierował się na osobę za dziewczyną. Styles stał przyglądając się mi z lekkim uśmiechem na ustach. 
- Więc będziesz mówić? - szeptałam. 
- Na prawdę nic nie wiem! - krzyczała powtarzając. Zaczęło mnie to irytować. Pościłam jej włosy. Podeszłam do niewielkiej starej szafki. Złapałam nóż, a krzyk dziewczyny nasilił się.
- Nie! Proszę! Nie zabijajcie mnie! - mówiła desperacko. Podeszłam do niej obracając w palcach narzędzie. Postanowiłam skorzystać ze sztuczek mojego ojca. Dziewczyna rozglądała się za możliwością ucieczki, albo żeby mnie czymś uderzyć. Każda możliwość była zablokowana przez nas. Wyciągnęłam rękę dziewczyny, która cała się trzęsła. Próbowała ją wyrwać pech chciał ze byłam silniejsza. Przejechałam nożem po jej gołej gładkiej skórze. Krew zaczęła ściekać, a krzyk jaki wydawał się z jej ust było można usłyszeć na zewnątrz pomijając fakt ze jesteśmy w środku jakiegoś lasu. Cały czas powtarzała, abyśmy jej nie zabijali. 
- Radzę mówić. - uśmiechnęłam się. 
- Jesteście potworami! Mordercy! Psychopaci! - zaczęła wyzywać nas na każdy możliwy sposób. Nie jestem chora psychicznie czy mordercą. Po prostu troszczę się o swoich i to co jest moje. Przystawiłam jej czubek ostrza do gardła. - Oh kochanie to nie to miałaś mówić. No, ale skoro chcesz to możemy się pobawić. - wyłączyłam jakiekolwiek uczucia. Czułam zwykłą obojętność co się z tą dziewczyną stanie, ale również rozbawienie mi towarzyszyło. Przejechałam ponownie nożem po ranie tylko że w poziomo. 
- Zabij mnie bo tylko to potrafisz. -  warkła przez zęby. 
- Potrafię wiele więcej, ale skoro tak ładnie prosisz. - wbiłam jej ostrze w serce. Krew zaczęła lać się z jej buzi oraz razy. Moment, a dziewczyna siedziała martwa z głową spuszczona w dół. 
- Radzę wam śpiewać co wiecie. - uśmiechnęłam się do pozostałej dwójki. Odłożyłam nóż na jego miejsce, a ręce we krwi wytarłam o spodnie.
- Ona jest moja. - Styles podszedł do blondynki zrywając jej taśmę z ust. 
- Szef kazał nam dowiedzieć się co jest miedzy wami ponieważ planuje przejąć Shoreditch. - dziewczyna mówiła na jedynym wdechu. 
- Wiesz kiedy? - spytałam. Blond włosa pokręciła przecząco głową. - A wiesz cokolwiek więcej? - po moim głosie można byłoby spokojnie stwierdzić że jestem już na skraju wytrzymałości. 
- Nic więcej nie wiem. - Harry odbezpieczył broń po czym wychował w śliczną buzię dziewczyny. Styles wyglądał tak seksownie aż zrobiło mi się ciepło. Otrząsnęłam się z moich chorych myśli. Usłyszałam strzał mój wzrok od razu powędrował w tą stronę. Głowa dziewczyny wisiała w dół z której kapała krew. Jej przywiązane ręce utrzymywały ją w pozycji siedzącej. Wszystkich wzrok skierował się na trzecią dziewczynę i ostatnią. Ashley wstała z krzesła i podeszła do dziewczyny. 
Szybkim ruchem zdarła jej taśmie z ust. 
- Co jeszcze wiesz. - warkla. 
- Nie zabijaj cie mnie. Proszę. - szlochała. Przewróciłam oczami jak i moja przyjaciółka. Ten tekst jest tak nudny że aż irytujący.
- To gadaj co wiesz. - za to kocham tą dziewczynę. Ashley nie lubi bawić się w kotka i myszkę lubi stawiać sprawę jasno. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. W pomieszczeniu panowała cisza, każdy był skupiony na tym co zamierza powiedzieć nasza "ofiara". 
- Wiem że Tom myśli że spokojnie wygra władze w tej dzielnicy ponieważ wy skróceni nie dacie mu rady. - prychnęłam - Jeżeli zaczęliście by razem pracować dali byście mu spokojnie radę. Słyszałam że szykuje dużo ludzi, ale podobno sam chce zmierzyć się z jakąś Heliy i Harry'm. - dziewczyna mówiła wszytko na jednym wdechu. Zayn strzelił w nią szepcząc "Dzięki". Mój wzrok podniósł się na Ashley po czym na Stylesa. 
- Sądzę że powinniśmy to przemyśleć i spotykać się jutro. W tym miejscu. O tej samej porze. - Emma w końcu się odezwała. Każdy się z tym zgodził. Ruszyłam do samochodu.


*Harry
Spojrzałem na Zayna, który dopilnował, aby wszyscy z Evil wyszli. Przygryzłem dolną wagę zastanawiając się co teraz. Od tak mamy ze sobą współpracować? Kto by dowodził? Jak by to miało wyglądać?
- Hazz. - zaczął Jack. Spojrzałem na niego wzrokiem "Nie teraz." Szybkim tempem podszedłem do mojego samochodu. Wsiadłem na miejsce kierowcy ruszając przed siebie. 
***
Siedziałem z nogami podkulonymi pod brodę. Cały czas myślałem o tym jak to by miało wyglądać. Wspólne akcje, wspólne zebrania. Ja z Hiley mielibyśmy razem pracować? Zapomnieć o tym co się działo przez ten rok? Nienawidzę jej najbardziej na świecie, a ona mnie. Poderwałem się, zszedłem po schodach na dół. Moi przyjaciele - wspólnicy siedzieli razem w salonie. Zayn chodził w kółko zamyślony zresztą jak każdy był pochłonięty tą całą sprawą. 
- Myślę. - wymamrotał pod nosem Malik. Stanął w miejscu wpatrując się splatane palce. 
- Jak każdy. - Emily powiedziała sarkastycznie. Zayn spojrzał na nią swoim morderczym wzrokiem. 
- Styles słuchaj. To nie jest takie złe w sumie. Evil i Black razem. Wyobraź sobie tyle miast naszych. - powiedział z ekscytują w głosie. Pokręciłem przecząco głową. 
- Lub. - spojrzałem na dotychczas nie odbywającą się Alex. - Na czas załatwienia Toma można zawieść rozejm. Po akcji wrócimy do naszej żałosnej gry. - analizowałem wszystkie słowa dziewczyny. Teoretycznie to był całkiem dobry pomysł. W czasie naszego rozejmu poznamy ich słabości. Fakt ta nasza walka była kompletnie żałosna. Żadne z nas nie chciało się po prostu pozabijać bo to było by za łatwe. To jest po prostu popieprzona gram, która nie ma zasad oraz końca.

~***~ 
Siedziałem z papierosem w ustach obserwując Hiley robiącą coś ze swoim motorem. Miała koszulkę ubrudzoną olejem z silnika, a spodnie tak krótkie że mogłem dostrzec jej pośladki. Ostatni raz zaciągnąłem się dymem powoli wypuszczając z ust. Przygniotłem butem pozostały ledwo palący się papieros. Ruszyłem w stronę dziewczyny. Głośna muzyka grała z jej głośników, które były przyczepione do domu. Głowa dziewczyny odwróciła się w moją stronę. Oczy od razu przybrały ciemniejszy kolor, a mięśnie napięły się. Uwielbiam sposób w jaki jej cało reaguje na mnie. Posłałem jej uśmiech na co odpowiedziała mi przewracając oczami. Wytarła swoje brudne ręce o jakiś ręcznik prawie tak samo brudny. 
- Chyba jasno się wyraziłam, że nie masz ty wstępu. 
 - Jesteś na tyle głupia, aby uwierzyć w to że się posłucham? - zakpiłem z niej. 
- Kretyn. 
- Idiotka. 
- Fiut. 
- Suka. 
- Dobra do rzeczy bo raczej nie przyszyłeś mnie wyzywać. - otworzyłem usta, aby coś powiedzieć jednak dziewczyna wyprzedziła mi. - A jeżeli tak to wybacz jestem zajęta. - odwróciła się znowu coś robiąc przy silniku motoru. 
- Nie tym razem Mrithon chociaż to jest bardzo przyjemne. - zaśmiałem się. - Doszły mnie słuchy, że ustalając jakieś zasady. - dziewczyna spojrzała na mnie marszcząc brwi. - Przyszedłem Ci tylko powiedzieć, że kochanie nie ma żadnych zasad. 
~***~ 


*Hiley.
- Ale to jest dobry plan! - Ashley przekonywała mnie do rozejmu na czas załatwienia Toma. Jednak nie wyobrażam sobie współpracy z niejakim Styles'em. 
- Nie i już! - podniosłam głos. 
- Hiley!  Do cholery tu nie chodzi teraz co jest między nami tylko o naszą dzielnicę. Dobrze wiesz, że sami nie damy rady! - Emma krzyczała na mnie. Może i mieli rację. Zresztą nie mieli jej. Dalibyśmy sobie spokojnie radę. 
- Nie musimy się z nimi od razu zaprzyjaźnić chodzi tylko o chwilowy rozejm, a to z korzyścią dla nas wszystkich. - Josh złapał mnie za nadgarstek ciągnąc w swoją stronę. Usiadłam na jego kolanach wtulając się w niego. Rozejm? Z nimi? Z NIM?

~***~
Piłam kolejnego drinka siedząc przy barze. Myślałam tylko o jednym. Jak mam zabić Stylesa? Wystukiwałam nieznane mi rytmy paznokciami o blat. Justin podszedł do mnie zabierając mi butelkę alkoholu z ręki, którą właśnie wzięłam. 
- Wystarczy Ci. 
- Przestań. Jestem trzeźwa. - uśmiechnęłam się. Chłopak po namyśle oddał mi butelkę. Od razu nalałam sobie do szklanki po czym wypiłam. Powtórzyłbym to kilkakrotnie. 
- Mirthon! - usłyszałam swoje nazwisko. Ktoś wypowiedział je, a raczej wykrzyczał ze wściekłością w głosie. Odwróciłam się trzymając w palcach szkło wypełnione alkoholem. W moją stronę szedł Harry bardzo wkurzony. Na jego twarzy było można dostrzec żyłę. Zaśmiałam się na jego widok. Ludzie zaczęli uciekać na boki, aby Harry po drodze nikogo nie zabił. Osoby siedzące obok mnie również rozważyły usunięcie się z pola zagrożenia. Oparłam łokcie o blat siedząc przodem do idącego Stylesa. Ludzie zaczęli gromadzić się po bokach bo przecież nie mogą tego przegapić. Harry podszedł do mnie łapiąc mnie za szyję. Zaczęłam nabierać powietrza, aby wystarczyło mi najdłużej jak mogłam. Jego uścisk był coraz bardziej mocny. Myślałam że zmiażdżył mi gardło.
- Pieprzona suko! Co ty sobie wyobrażasz? - nie mogłam nic z siebie wydusić. Ręce miałam nieuruchomione przez Jacka, a nogi trzymał Styles. Mogłam zacząć żegnać się ze wszystkimi. Nie miałam szans na obronę jakakolwiek. 
- Myślałaś ze się nie dowiem? - zbliżył swoje usta do mojego ucha. Czułam jego nierówny oddech na swoim policzku. - Pamiętaj za zawsze jestem krok do przodu. - pościł moje gardło. Zaczęłam łapać powietrze oraz wyrównać oddech. - Zginiesz marnie! - krzyknął i odszedł. 
~***~ 

- Ashley, a ty? Co o tym myślisz? - głos Matta wyrwał mnie ze wspomnień. 
- Myślę że to dobry pomysł. Przecież nie wyobrażam sobie pracy z takim Malik'iem czy Mistin, ale damy radę. - westchnęłam. 


*** - kilka godzin później.
~***~ - wspomnienie.


*Dodaj mi motywacji i skomentuj.* 

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 2 "Skąd mam pewność, że to nie jakaś pułapka?"

*Hiley
Oparłam się o tors mojego chłopaka. Josh objął mnie w pasie przysuwając bliżej. Słyszałam bicie jego serca. Z Josh'em jestem już ponad dwa lata. Poznaliśmy się na wyścigach. Na początku zagrywał takiego bad boy'a co zupełnie teraz do niego nie pasuje. Stał się opiekuńczy, ale nadal ma swój charakterek. Zawsze musi postawić na swoim, uwielbia dokuczać innym, sprawiać że cierpią. Jest cholernie zazdrosny o wszystkich chłopaków co jest strasznie irytujące. Najważniejsze dla niego są jego samochody, nawet ważniejsze ode mnie. Josh jeździ w wyścigach, czasami gdzieś idzie z nami na akcję. Jest wysokim brunetem o niebieskich oczach ma idealnie umięśniony tors. Jest bardzo przystojny. Matt wyszedł z kuchni z kanapką w ręku. Usiadł obok Ashley na co dziewczyna przewróciła oczami.
- Jeżeli Black ma problemy to trzeba się dowiedzieć jakie, żeby to wykorzystać. -  chłopak wziął gryza kanapki.  Matt jest dla mnie jak starszy brat, którego nie mam. Znam go najdłużej nie wliczając Ashley. Jest bardzo przystojny co często wykorzystuje. Wiem ze mogę na niego liczyć i wszystko mu powiedzieć. Jest jednym z tych, którym ufam bezgranicznie.
- Brawo geniuszu. - westchnęła Ashley. Zaśmiałam się. Splotłam moje palce z Josha.
  Chłopak spojrzał na nasze palce po czym uśmiechnął się zadziornie podnosząc wzrok do góry.
 - A ja bym poszła na imprezę. - Amy wstała z podłogi klaszcząc w ręce. Ta dziewczyna by całe życie spędziła w klubach. Dosłownie. Zaśmiałam się na widok jej próbującej podnieść Krisa z podłogi. Za którymś razem odpuściła. Chyba stwierdziła że jest za drobna i nie da rady. Amy jest w moim wzroście jednak dużo chudsza ode mnie.  Ma duże brązowe oczy. Często myślą że jest ćpunką przez wyraz jej twarzy.
- Nie wysilaj się. - zaśmiał się chłopak. Dziewczyna spojrzała na niego swoim wrogim spojrzeniem. Blondyn podniósł ręce w geście poddania się. Kris jest bardzo podobny do Amy z charakteru. Ma krótkie włosy postawione zazwyczaj do góry. Wygląda na takiego typowego chłopaka "Nie zbliżaj się.". Co prawda jest wrażliwy, ale próbuje ukryć. Też kocha imprezować. Krisa poznała Ashley. Jest jej bratem ciotecznym. Przyjechał do niej po śmierci jej rodziców i został. Z moich myśli wyrwał mnie głośny śmiech przyjaciółki. Ashley siedziała na podłodze trzymając się ręką za brzuch, a Matt miał na twarzy kanapkę. Przypuszczam że to jej sprawka. Uwielbia się śmiać z innych osób.

*Ashley 
Usłyszałam strzały. Spojrzałam na Hiley patrzyła w stronę z której było je słychać. Każdy patrzył na siebie zastanawiając się co dalej. 
- Pójdę sprawdzić. Widzimy się w środku. 
- Może pójdę z tobą? - pokręciłam przecząco głową. Matt wzruszył ramionami i zniknął za drzwiami od klubu. Reszta poszła w jego ślady. Ruszyłam w stronę skąd było je słychać. Strzały powtórzyły się co ułatwiło mi dojście do celu. Schowałam się za niewielkim samochodem. Tyłem stał jakiś chłopak cały na czarno. Miał kaptur na głowie, długie czarne rurki. Przed nim stały trzy dziewczyny, zapłakane. Obok nich leżały dwa cała. Postanowiłam przerwać im tą zabawę. 
- Ah jakie przedstawienie. - zaczęłam klaskać. Chłopak odwrócił się. Jego czarne włosy postawione do góry wystawały spod kaptura, a jego czekoladowe oczy patrzyły na mnie z nienawiścią. Jego kości policzkowe były mocno napięte. Uśmiechnęłam się do niego patrząc na jego "ofiary". Wymierzył we mnie. Przymrużyłam oczy. 
- Odpieprz się. - warkną przez zęby. Pokręciłam z rozbawieniem głową. Dziewczyny klęczały płacząc. Wyglądało to komicznie, ale kocham takie widoki. Dokładnie zaczęłam przyglądać się martwym ciałom. Miałam wrażenie że ich skądś kojarzę. 
- Co Malik nie zrobiły Ci dobrze? - zaśmiałam się. Chłopak dosłownie zabijał mnie wzrokiem. 
- Bront, spieprzaj. - wzruszyłam ramionami. 
- S..słuchaj. Proszę wpuście nas. My..my nic nie..ie wiemy. - jedna z dziewczyn jąkała się dławiąc się łzami. Spojrzałam pytająco na Malika. Jego wzrok spoczął na martwych ciałach. Jestem pewna że skądś je kojarzę, ale nie mam pojęcia skąd. 
- Tom. - wyszeptałam pod nosem przypominając sobie zdarzenie sprzed roku.
 ~***~
Siedziałam od godziny w parku na jakieś ławce. Obok mnie siedziała Hiley z papierosem w ustach. Jej długie proste włosy opadały na ramiona. Ruszała nerwowo nogą w górę i dół. Właśnie czekałyśmy na ludzi od Toma. Mają do nas jakieś informacje. Zauważyłam dwie postacie zbliżające się do nas. Przez mrok jaki panował moje oczy nie zbyt dobrze sobie radziły. Szturchnęłam przyjaciółkę kiwając głową w stronę nieznajomych. Zmarszczyła brwi kierując wzrok w tamtą stronę. Czułam się pewniej wiedząc że za drzewami chowa się Kris z Matt'em, a jeszcze dalej za innymi krzakami Amy z Josh'em. Po chodzie tych osób było można się domyśleć że to faceci. Poza tym kto by dał dziewczynę? Na pewno nie Tom. Ręce zaczynały mi się pocić, a bicie serca przyśpieszać, kiedy osoby były coraz bliżej. Hiley wstała zakładając kaptur na głowę, a suwak od bluzy pociągnęła do góry, aby zapiąć do połowy. Papierosa wyrzuciła przydeptując butem. Oparła się o drzewo cały czas trzymając rękę w kieszeni od czarnej bluzy w której znajdowała się broń. Zrobiłam to samo tylko bez kaptura ponieważ włosy miałam upięte w koka. Nieznajomi byli już dość blisko, aby było można ich rozpoznać. Światło bijące od latarni pomogło mi rozszyfrować kim są. Usłyszałam jak dziewczyna przeklina pod nosem. Naszymi nieznajomymi okazał się Styles i Malik. Przysięgam że oni zawsze się znajdują w nieodpowiednich chwilach. Szli podobnie do nas ubrani, czyli cali na czarno z kapturami na głowie. Ich miny wyrażały tylko zdziwienie.
- Co wy tu robicie? - Hiley razem z Zayn'em w tym samym czasie zapytali.
- My czekamy na kogoś. - odpowiedziałam.
- Na ludzi Toma? - moje oczy rozszerzyły się, a buza otworzyła.
- Wy też? - spojrzałam na dziewczynę.
- Widzę, że jesteśmy już wszyscy. Powiem krótko Tom nie odpuści. Jeszcze wróci, a wam każe się przygotować na porażkę. - dwóch umięśnionych facetów. Ubranych na czarno z okularami przeciwsłonecznymi. Jest już dobrze po północy więc wyglądają dość dziwnie.Widać że każdy w tej dzielnicy ubiera się na czarno. Taki wizerunek.
- Powiedz temu skurwysynowi że mu też nie odpuścimy. - Harry warknął przez zęby. Nieznajomi zaśmiali się odchodząc.
~***~ 
Wyjęłam broń i wymierzyłam w blondynkę jej płacz się nasilił.
- Czekaj. - spojrzałam na chłopaka wyczekując co ma do powiedzenia. - Wyciągniemy coś z nich. Nie chcą powiedzieć to zrobimy to z siłą. - uśmiechnęłam się. Podobał mi się jego pomysł chociaż trudno mi to przyznać. Pomogłam Zayn'owi związać dziewczyny. Podeszłam do jednej z nich. To była blondynka o dużych niebieskich oczach. Zakleiłam jej duże usta taśmą. Złapałam ją za ramię. Zaczęła się szarpać. Wstała patrząc na mnie błagającym wzrokiem co zaczynało mnie irytować. Dłonią złapałam ją za kark zmuszając aby się schyliła. Wbiłam paznokcie w jej skórę przez co pisnęła. Weszła do samochodu gdzie były jej koleżanki. Spojrzałam na Malika. Jak zawsze wyglądał seksownie. Włosy były lekko roztrzepane przez kaptur, który miał wcześniej. Kolczyki w wardze wyglądał idealnie w świetle księżyca. - To przyjedźcie pod stare garaże za godzinę. - Malik wsiadł do samochodu. Oparłam się o zamknięte drzwi patrząc na niego prze otwartą szybę. 
- Skąd mam pewność, że to nie jakaś pułapka, Malik? 
- Słonko. - przymrużyłam oczy na słowo jak mnie nazwał. - Pracujemy w tym razem. Masz godzinę Bront. - zapalił silnik więc odsunęłam się od samochodu. Patrzyłam jak odjeżdża. Z tym miał rację. Po ostatniej akcji postanowiliśmy że w tym temacie współpracujemy. Nie chcemy oddać naszej dzielnicy. Ruszyłam w stronę klubu zastanawiając się jak Hiley to przyjmie.
*Zayn 
Jechałem najszybciej jak się dało. Ulice były puste. W tej dzielnicy po zachodzie słońca wszyscy uciekają do domów chyba że chcesz umrzeć wtedy wychodzisz. Możesz być przypadkową ofiarą. Słyszałem tylko żałosny szloch dziewczyn na tyle. Myślałem jak to powiedzieć Harr'emu. Wiem że się wkurwi. Niestety Black teoretycznie jest mój i jego jednak tak na prawdę wszytko zależy od niego. W pewnym sensie też mam jakąś władzę, ale nie taką jak on. Zaparkowałem pod naszym domem. Miałem nadzieję że wszyscy są w domu. Zamknąłem drzwi w samochodzie, aby nie mogły uciec. Przekroczyłem próg domu, a przede mną stała Emily. Spojrzałem na nią pytająco. Dziewczyna wzruszyłam ramionami.
- Zawołaj wszystkich do salonu. - blondynka przytaknęła. Emily jest dziwką. Co noc pieprzy kogoś innego. Jednak jest naszą przyjaciółką. Poznałem ją właśnie w taki sposób. Przespałem się z nią na jednej z imprez. Dość dziwny początek znajomości.
- Co jest Zayn? - Styles usiadł na fotelu. Jak zawsze wyglądał tak samo. W głowie wymyślałem różne dialogi jednak postanowiłem powiedzieć to po prostu. 
- W samochodzie mam trzy dziewczyny. - Jack zagwizdał. Zignorowałem go. - Ludzie Toma. Znowu węszą. Spotkałem Ashley to znaczy ona mnie znalazła. - szczęka Harr'ego się napięła. - No i za godzinę Evil przyjedzie na stare magazyny i - Harry wstał. Nie dokończyłam bo nie miałem po co. Za pewnie i tak by mnie nie słuchał. Spojrzał na mnie. Jego zielone tęczówki stały się czarne. Zawsze tak jest kiedy tylko wspomnę o jej gangu. To ona powoduje tę złość u niego. Każdy głupi by to zauważył po dłuższym przebywaniu z nim. Znam go od urodzenia. Harry dużo w życiu przeszedł przez co stał się właśnie taki. Potrafi być dobrym przyjacielem, ale też niezłym chujem. Jest dla mnie jak brat taki wrzut na dupie, którego kocham.

*Dodaj mi motywacji i skomentuj.*

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 1 "Nie pogrywaj ze mną."

*Hiley 
Zapach alkoholu oraz papierosów, który panował w barze było można poczuć przed wejściem. Weszłam przed duże drewniane drzwi. W lokalu nastała cisza, wszystkich wzrok skierował się na moją osobę. Pewnym krokiem podeszłam do baru gdzie było mnóstwo pijanych osób. Stanęłam obok pół przytomnego chłopaka. Może miał z osiemnaście lat, jego blond włosa głowa leżała na blacie, a w ręku trzymł butelkę wódki. Sturchnnęłam go w ramię. Spojrzał się na mnie mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Jego oczy były lekko przymrozone. Wstał zabierając ze sobą alkohol i gestem ręki pokazał mi abym usiadła. Zaśmiałam się pod nosem widząc odchodzącego pijanego nieznajomego. Usiadłam na krześle zakładając nogę na nogę. Mój wzrok powędrował na barmana, który mówił coś do brunetki. Dziewczyna siedziała tak, aby jej dekold był dobrze widoczny. Blondyn pościł do niej oczko pisząc coś na kartce. Nie było to trudne do zagadnięcia, że to był numer jego telefonu. Chłopak podszedł do mnie.
- Widzę, że już wyrywasz? - poruszyłam brwiami.
- Co prowadzić jak się jest tak przystojnym? - zaśmiałam się. 
- Fakt. - chłopak podsunął do mnie alkohol. Usmiechnęłam się i podziękowałam. Upiłam łyka ze szkła. Obserwowałam Justina jak obsłgiwał wszystkich klientów. Dorms to bar gdzie przychodzą najgorsi z tej dzielnicy. Rożne, bójki czy strzelaniny po pojaku, odbywają się rożne negocjacje czy spotkania. Machnęłam ręką w stronę chłopaka. Justin odłożył szklankę, którą właśnie wycierał. Zazucił na ramię ścierkę. Mogę mu przyznać ze jest przystojny. Ma krótkie blond włosy postawione do góry i duże brązowe oczy oraz szczupłą sylwetkę. Oparł się łokciami o blat wpatrując się ze skupieniem we mnie. 
- Masz coś dla mnie? - upiłam do końca alkohol. Podsunęłam pustą szklankę do chłopaka. 
- W zasadzie nie. - wzruszył ramionami. - Albo i tak. - przymrużyłam oczy. - Wczoraj około północy przyszedł Styles. Upił się. Kilka razy powtórzył że wszystko się pieprzy. - blondyn wzruszył ramionami. Czyżby Black miał problemy? Moje konciki ust podniosły się. Podziękowałam Justin'owi i wyszłam. Porażka Stylesa to jeden krok do przodu dla mnie. Wsiadłam na swój motor ruszając w stronę domu. Z coraz szybszą prędkością czułam wiatr na swojej twarzy. Moją uwagę zwróciła trójka osób idących. Zwolniłam, aby im się przyjrzeć. To Emily, Alex i Jack. Ludzie Blacka. 
- No, no kogo my tu mamy. - rozbawionym głosem powiedział Jack. Z wielką chęcią rozbiłabym mu te piękną buźkę jednak to było by za proste. Zgasiłam silnik po czym zeszłam z motoru. 
- Co za miłe spotkanie. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyny zaczęły coś do siebie szeptać. Oblizałam usta. - Emily. - dziewczyna spojrzała na mnie. Jak zwykle miała włosy ułożone w koku, który miałby się zaraz rozpaść. - A ta sukienka to dla następnego klienta? - zaśmiałam się. Dziewczyna była ubrana w dość krótką sukienkę. Oparłam się o motor krzyżując ręce na piersiach. 
- Pieprz się. Wiesz przynajmniej ja mam co pokazywać. 
- Faktycznie. Wiesz inteligencji nie pokażesz, bo jej nie masz. - dziewczyna ruszyła w moją stronę. Zacisnęłam dłonie w pięści gotowa już jej przywalić jednak Alex złapała ją za ręce ciagnąć do tyłu. Blondynka zaczęła się wygrywać i klnąć co wyglądało dość komicznie. Zaczęłam bawić się papierosem przewracjąc go w palcach dumna z siebie. Jack obserwował mnie stojąc obok Alex uspakajacej Klley. 
- Hiley Mrohton. - usłyszałam ten zachrypnięty głos. Spojrzałam w stronę osoby. Chłopak szedł w naszą stronę. Miał na sobie czarne spodnie, które idealnie podkreślały jego chude nogi, a umięśniony tors zakrywała biała bluzka z dekoldem w kształcie litery "V". Jego loki były zaczesane do tyłu. Jego duże zielone oczy patrzyły na mnie z nienawiścią. 
- Harry Styles. - zacigęłam się dymem. Chłopak stanął na przeciwko mnie. Wokół panowała taka cisza ze dało się usłyszeć nasze oddechy. Patrzyłam w jego zielone tęczówki. - Słyszałam że coś Ci się nie powodzi, Styles. - uśmiech sam  pokazał się na moich ustach. Twarz chłopaka zaczęła się zbliżać. Przymrużyłam oczy czekając na ruchy chłopaka. 
- Źle słyszałaś. Mówiłem żebyś zmieniła informatora Mirthon. - wypuściłam dym prosto w jego twarz. Zamknął oczy cieżko oddychając. Jego dłonie zacisnęli się w pięści. - Nie pogrywaj ze mną. - wyszeptał swoim zachrypniętym seksownym głosem. 
- Jak bym śmiała Styles. - chłopak odszedł ode mnie. Ręką pokazał żeby jego przyjaciele poszli za nim. Spojrzał na mnie uśmiechając się przy czym pokazując swoje dołeczki.
Ruszył za resztą jego gromadki. Wsiadłam na motor odpadając silnik. - Styles! - chłopak odwrócił się patrząc do mnie. Ruszyłam wystawiając środkowy palec do góry. Usłyszałam jeszcze głośny śmiech chłopaka.

czwartek, 24 lipca 2014

Zapowiedź

Wspomnienia z przeszłości nawiązują do wszystkiego co dzieje się w czasie teraźniejszym. Niezwiązane sprawy, zemsty. Jedynym celem w jej życiu to zrobić to co chciał jej ojciec, dokończyć to co oznaczał, ale przecież nie może pójść za prosto. Pojawia się on. Robi wszytko aby patrzeć jak cierpi, a jego zadaniem jest ją zabić. Ale co się stanie jak na ich drodze pojawi się ktoś jeszcze? Ktoś to złączy ich, aby przeżyć?

Jedna dzielnica.
Dwa gangi.
Jeden wróg.


                                                        Jak skończy się ich historia? 

 


 





wtorek, 8 lipca 2014

Bohaterowie

Evil.

Hiley Mirthon
     "To wszystko to zwykła gra. Jeżeli chcesz ją wygrać musisz poznać przeciwnika." 


Ashley Bront 
                         "Co mnie nie zabije zapewnię uczyni mnie oziębłą suką. No cóż." 

 Josh Bailey
"Bawisz się moim sercem, jakby to była gra. Dlatego ja pobawię się twoim."


Matt Carter
"Codziennie żyjmy tak jakby to był ostatni dzień naszego życia."




Amy Davis
"Zero smutku, zero złości, wyjebane po całości."

 
Kris White
"Przyjaciele nie obronią nas przed samotnością. Tylko zmniejszają brak towarzystwa" 






Black

Harry Styles  
         "Przegrywa ten, który jest zakochany. Dlatego nie warto kochać." 
  
Zayn Malik
          "Nie ufaj. Nie przywiązuj się.  Nie czekaj. Pierdol wszystkich." 


Jack Smith
"Czasami lepiej unikać niektórych osób."

Emilly Kelly  
"Nigdy nie oceniaj nikogo po plotkach. Nie znasz jego historii."


Alex Miller
"Nic nie dzieje się bez przyczyny."




Inni 


Justin Movir
"Czym człowiek mniej wie, tym lepiej śpi."


Tom Everdeen
"Aby być najlepszym trzeba zniszczyć tych co przeszkadzają."


Asthon Mirthon  
"Czasami warto walczyć o drugą szansę."
 

Nick Giffin
"Czasami potrafimy poświęcić wszytko do przyjaciół"


Dean Cooper
"Twoje życie, twoje zasady."


Lydia Cooper





"W życiu chodzi o szczęście, bez niego jesteś zgubiony i samotny."



*Bohaterzy będą dodawani wraz z ich pojawieniem się, oraz usuwani z ich znikaniem, śmiercią.*