*Hiley
- Nie możesz mnie zabić. - wyszeptał. Na jego czole zaczęły pokazywać się krople potu. Widząc jego strach i świadomość, że mogę z nim zrobić wszytko w jego oczach, dawała mi wielką przyjemność. Może było to z mojej strony samolubne, ale co mogłam zrobić? Ojciec chciałby żebym znalazła kto był sprawcą jego śmierci.
- Jesteś pewny? - ścisnęłam dłoń na jego szyi, próbował się oderwać od ściany, ale napierałam na nim całym swoim ciałem, możliwość uwolnienia była nierealna. Przymrużyłam oczy wpatrując się z gniewem w chłopaka. Żadne słowa przyjaciół nie dochodziły do mojego umysłu, jak by zamknął się skupiając się na jednym - zemście. Po śmierci ojca czułam się identycznie, dlatego nienawidzę jak zależy mi na kimkolwiek. Takie osoby są twoją słabością, dlatego każdy ma jakąś.
- Wiesz, że tego nie zrobiłem. Nie potrafisz mnie zabić. - lekki, prawie nie widoczny uśmiech pokazał się na jego ustach. Miał rację i dobrze o tym wiedział. Mimo, że nienawidzę go najbardziej nie potrafię po prostu go zabić, patrzeć jak cierpi jako żywy. Zależało mi na nim? Oczywiście, że nie. To nawet nie możliwe. Odsunęłam się, chłopak opadł na ziemię trzymając się za gardło łapiąc głębokie wdechy. Czasami chyba nie doceniałam jaka jestem silna. Atmosfera rozluźniła się, a ja spokojnie mogłam usiąść na jednym ze starych krzeseł, czekając na resztę osób. Harry nie jest moją słabością ponieważ mi na nim nie zależy, ale widok jego w kałuży własnej krwi przerasta mnie. Cokolwiek jest między nami wiem, że nie skończy się za szybko, a zakończenie może być różne.
- Słyszałem, że Tom jedzie dzisiaj w wyścigach. Miejsce to znajduję się godzinę drogi stąd. - Kris trzymając swój telefon w dłoni mówił. Spojrzałam na Ashley, która rozmawiała z Matt'em. Liczyłam, że oznajmię jej mój pomysł jak to miałyśmy w zwyczaju. Dziewczyna musiała zawzięcie tłumaczyć coś chłopakowi nerwowo gestykulując rękoma.
- Trzeba tam pojechać. - Alex odpowiedziała. Powstała cisza, a każdy był zwrócony w stronę blondynki. Muszę przyznać, że dziewczyna wyjęła mi słowa z ust.
- Hiley zbieraj się. - klaszcząc w dłonie Kris wstał chowając swój telefon do tylnej kieszeni. Kris kochał wyścigi podobnie jak ja więc nasza obecność nie zwróci uwagi nikogo. Miałam już podnosić się , kiedy zachrypnięty głos Stylesa rozniósł się po pomieszczeniu.
- Nie. - otworzyłam lekko buzę, aby powiedzieć coś zapewnię niemiłego, ale po raz kolejny tego dnia ktoś mnie wyprzedził. Jeżeli ktoś jeszcze chociaż raz to zrobi, uduszę.
- Styles ma rację. - otworzyłam szerzej oczy. Nic nie rozumiałam z ich dziwnej gadki. Malik oparł się o ścianę krzyżując ręce, kontynuował. - Jeżeli Mirthon pojedzie z Harrym, Tom na pewno się zdziwi. Myśli, że jesteśmy wrogami, a jak byście udawali parę mogło by go to zdezorientować.
- Co? - odpowiedziałam równo z Josh'em. Rozumiem współpracę co jeszcze przeżyję, ale udawać związek z NIM? Nie mieściło mi się to w głowie. Jestem więcej niż pewna, że moja twarz jest biała jak ściana, a oczy szeroko otwarte.
- Nie ma mowy. - Josh zaczął protestować. - Ona jest moją dziewczyną. - chłopak objął mnie w pasie przysuwając do siebie. Jest słodki jak się kłóci z Harry'm o mnie. Każdy wsłuchiwał się czekając co się zaraz stanie, za pewnie większość marzy o jakieś bójce.
- Nie sraj Bailey. To tylko ustawka, może się przestraszny wtedy. - Zayn nie dawał za wygraną. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw w głowie doszłam do wniosku, że to nie głupi pomysł. Wiedziałam, że zgadzając się zranię Josha jednak zrobię wszytko dla dobra gangu i żeby ich chronić. Skoro Tom widzi zagrożenie we mnie oraz Styles'ie dlaczego nie poudawać. Jedynym problemem było to że, nie chciałam udawać. Kocham Josha, ale to co jest między mną, a nim jest cholernie dziwne.
Świruję.
- O której? - wyszeptałam. Czułam groźny wzrok przyjaciółki, nie chciałam patrzeć w jej stronę. Jednak nie umiałam powstrzymać nie spojrzeć na Josha. Jego niebieskie oczy pokazywały rozczarowanie, zawiedzenie, ból. Przełknęłam ślinę odganiając od siebie jakiekolwiek uczucia.
- Za godzinę będę po ciebie. - przytaknęłam, jak najszybciej chciałam opuścić to miejsce. Z myślą, że zawiodłam jedną z osób, którą kocham oraz fakt że muszę udawać dziewczynę jego. Kompletnie mnie dobijał.
- Słyszałem, że Tom jedzie dzisiaj w wyścigach. Miejsce to znajduję się godzinę drogi stąd. - Kris trzymając swój telefon w dłoni mówił. Spojrzałam na Ashley, która rozmawiała z Matt'em. Liczyłam, że oznajmię jej mój pomysł jak to miałyśmy w zwyczaju. Dziewczyna musiała zawzięcie tłumaczyć coś chłopakowi nerwowo gestykulując rękoma.
- Trzeba tam pojechać. - Alex odpowiedziała. Powstała cisza, a każdy był zwrócony w stronę blondynki. Muszę przyznać, że dziewczyna wyjęła mi słowa z ust.
- Hiley zbieraj się. - klaszcząc w dłonie Kris wstał chowając swój telefon do tylnej kieszeni. Kris kochał wyścigi podobnie jak ja więc nasza obecność nie zwróci uwagi nikogo. Miałam już podnosić się , kiedy zachrypnięty głos Stylesa rozniósł się po pomieszczeniu.
- Nie. - otworzyłam lekko buzę, aby powiedzieć coś zapewnię niemiłego, ale po raz kolejny tego dnia ktoś mnie wyprzedził. Jeżeli ktoś jeszcze chociaż raz to zrobi, uduszę.
- Styles ma rację. - otworzyłam szerzej oczy. Nic nie rozumiałam z ich dziwnej gadki. Malik oparł się o ścianę krzyżując ręce, kontynuował. - Jeżeli Mirthon pojedzie z Harrym, Tom na pewno się zdziwi. Myśli, że jesteśmy wrogami, a jak byście udawali parę mogło by go to zdezorientować.
- Co? - odpowiedziałam równo z Josh'em. Rozumiem współpracę co jeszcze przeżyję, ale udawać związek z NIM? Nie mieściło mi się to w głowie. Jestem więcej niż pewna, że moja twarz jest biała jak ściana, a oczy szeroko otwarte.
- Nie ma mowy. - Josh zaczął protestować. - Ona jest moją dziewczyną. - chłopak objął mnie w pasie przysuwając do siebie. Jest słodki jak się kłóci z Harry'm o mnie. Każdy wsłuchiwał się czekając co się zaraz stanie, za pewnie większość marzy o jakieś bójce.
- Nie sraj Bailey. To tylko ustawka, może się przestraszny wtedy. - Zayn nie dawał za wygraną. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw w głowie doszłam do wniosku, że to nie głupi pomysł. Wiedziałam, że zgadzając się zranię Josha jednak zrobię wszytko dla dobra gangu i żeby ich chronić. Skoro Tom widzi zagrożenie we mnie oraz Styles'ie dlaczego nie poudawać. Jedynym problemem było to że, nie chciałam udawać. Kocham Josha, ale to co jest między mną, a nim jest cholernie dziwne.
Świruję.
- O której? - wyszeptałam. Czułam groźny wzrok przyjaciółki, nie chciałam patrzeć w jej stronę. Jednak nie umiałam powstrzymać nie spojrzeć na Josha. Jego niebieskie oczy pokazywały rozczarowanie, zawiedzenie, ból. Przełknęłam ślinę odganiając od siebie jakiekolwiek uczucia.
- Za godzinę będę po ciebie. - przytaknęłam, jak najszybciej chciałam opuścić to miejsce. Z myślą, że zawiodłam jedną z osób, którą kocham oraz fakt że muszę udawać dziewczynę jego. Kompletnie mnie dobijał.
- Odbiło Ci? - poczułam czyjąś rękę na ramieniu, która szybko odwróciła mnie w stronę osoby. Ashley razem z Josh'em stali przede mną z miną jak by zaraz mieli mnie zabić.
- Nie rozumiecie. Może Tom odpuści i wszystko wróci do normy? - otworzyłam drzwi od mojego samochodu.
- W jakim ty świece żyjesz? Ewentualnie może się bardziej nakręcić. - Ashley usiadła obok mnie. Zapaliłam silnik chcąc ruszyć. Włączyłam radio które zostało za chwilę wyłączone. Przrkrecilam oczami wiedząc że tłumaczenie jej będzie zbyt trudne. Dlaczego nie widziała że jednak jest mała szana? Rozumiem Josha, ale w sumie tez nie zbyt.
- Razem z Kubisiem Puchatkiem i Prosiaczkiem wpierdalamy miód na drzewie, a ty w jakim? - zapytałam z sarkazmem.
- Idiotka. - westchnęła dziewczyna włączając radio na jedną z rockowych stacji. Josh siedział z tylu wpatrując się w szybę. Muszę przyznać, że ten chłopak jest cholernie dla mnie ważny. Widząc go w lusterku czułam się jak śmieć. Myśl, że gości ranie niszczyła mnie, bo w końcu wszyscy chcą dla osoby którą kochają jak najlepiej. Przecież ja też. Chce ich chronić. Teraz jest to najważniejsze dla mnie i nic się nie liczy.
~*~
Wtuliłam się w tors Josha. Chłopak jeździł ręką po moich plecach po których przechodziły ciarki. Cisza oraz ciemność dodawały nastroju, można było usłyszeć bicie serca moje jak i chłopaka. Palcem jeździłam po jego nagie torsie malując jakieś znaczki. Kochałam takie chwilę jak te. On i ja.
- O czym myślisz? - wyszeptałam. Zamknęłam oczy chcąc wsłuchać się w każde słowo chłopaka jak by to miały być jego ostatnie.
- O nas. O tobie. - uśmiechnęłam się. Znane uczucie w brzuchu tak zwane motylki czułam jak roznoszą mój brzuchu, a serce przyspiesza.
- A dokładniej? - zapytałam podnosząc się. Siedziałam okrarkiem na chłopaku opierając się na łokciach.
- O tym żebym Cię właśnie przeleciał. - zaśmiałam się.
- Więc czemu tego nie zrobisz? - wyszeptałam mu w usta. Czułam jak się uśmiecha.
- Bo wolę się z tobą kochać. - zaśmiałam się czując jak chłopak przewraca mnie na plecy, a sam wpija się w moje usta.
~*~
- Hiley! - krzyk Ashley wyrwał mnie ze wspomnień. Przed sobą widziałam samochód zmierzający prosto na nas. Mocno skrecilam w bok wyjeżdżając na trawę i mocno hamując. Odetchnelam zresztą jak wszyscy inny w samochodzie. Właśnie bym spowodowała wypadek przez moje wspominania. Czemu straciłam kontakt z życiem rzeczywistym? Nigdy nie zdarzało mi się coś takiego. Zdezientowana spojrzałam na brąz włosa drzew czuje która trzymała twarz schowaną w dłoniach.
- Co się z tobą dzieje do cholery?! - ciężki wkurzony głos chłopaka rozniosł się po samochodzie.
- Dobre pytanie. - odpaliłam silnik lekko trzesacymi rękoma i ruszyłam dalej próbować nie wspominać już nic.
***
https://m.youtube.com/?hl=pl&gl=PL#/watch?v=Wmo2dJk-TEE
Stałam przed domem czekając na Stylesa. Byłam ubrana jak zawsze w czarne rurki, czarne buty na obcasie oraz fioletową bluzkę na której była czarna skórzana krótka. W palcach przewracałam papierosa nerwowo ruszając nogą. Od przyjazdu do domu nie odezwali się do mnie ani słówek. Nikt. Czym jestem winna? Czuje się jak bym ich zawiodła, albo zrobiła coś bardzo złego co w moim przypadku musiało by być bardzo złe. Jednak żadne z tych rzeczy nie pasuje do sytuacji. Samochód podjechał, a ja wyrzucają niedopalonego papierosa weszłam siadając na przednim siedzeniu. Samochód od razu ruszył z piskiem opon. Jak bym wiedziała że to się tak skończy nigdy bym się nie zgodziła. Jednak nie cofne czasu i muszę udawać dziewczynę tego idioty. Dopiero teraz spojrzałam na mojego towarzysza. Był wpatrzony W drogę przed sobą zapewne nie spowoduje wypadku jak prawie zrobiłam to ja. Jego loki były zaczesane do tyły i miałam wrażenie że je podciął. Na sobie miał zwykłą koszulkę oraz rurki. Zwyczajnie, ale seksownie cały on.
- Nie dasz mi buzi? - stojąc na światłach spytał mnie robiąc dziubek.
- W dupe mnie pocałuj. - warkłam.
- Ktoś nie ma humoru. Nie dobrze. - podsmiewajac się mówił. Światła się zmieniły więc ruszyliśmy dalej.
- To nie radzę mnie prowokować.
- Nie moja sprawa, ale co się stało?
- Właśnie, nie twoja sprawa. Więc jeżeli mamy jechać dalej zamknij jadaczkę i jedz. - Harry zaczął śpiewać piosenkę lecącą w radiu, a ja miałam ochotę go udusić.
- Jaki jest plan? - zapytałam wyłączając radio.
- Jak to jaki? Mirthon jesteś moją dziewczyną, skarbie.
- Nie ciesz się tak. Nie zaliczysz, skarbie. - chichot chłopaka rozniosł się po samochodzie.
- Jeszcze zobaczymy. - zaśmiałam się wpatrując się w szybę. Reszta droga na moje szczęście przeszła w ciszy. Zaparkowalismy przed wejściem na tor gdzie nie dało się już wjechać samochodami. Wytarłam dłonie o spodnie lapiąc za klamkę od drzwi.
- Tylko wiesz. - zaczął chłopak. Odwrocilam głowę w jego stronę marszczac brwi. - Nie wyobrażaj sobie za dużo. Wiem że jestem boski. - wyszrzrczyl się pokazując rząd białych zębów. Szybko opuścił samochód. Przeklinając samą siebie i jego w myślach wyszłam. Warkot silnika oraz tłum ludzi od razu wpadło mi w oczy. Zatrzasnelam drzwi rozglądając się dookoła. Kiedyś przyzjeżdżałam dość często, to tutaj nauczyłam się jeździć. Czując jak ktoś splata moje place że swoimi przeszły mnie dreszcze. Wysoki chłopak o brąz lokach stał obok mnie zapewnienie szczerząc się jak chory psychicznie.
- Idziemy czy będziesz się tak uśmiechał jak byś pornole oglądał? - zapytałam lekko szarpać jego dłoń. Przymrozyl oczy, a na jego twarzy pokazał się grymas.
- Skąd wiesz jak wyglądam oglądając pornosy? - otworzyłam szerzej oczy.
- O boże. - westchnęłam biorąc głęboki wdech. "No to idziemy." powiedziałam w myślach po czym ruszyłam. Każde osoby które mijalismy patrzymy na nas obgadujac na kaszy możliwy sposób. Swoją drogą ludzie robili nam przejście więc nie przeszkadzało mi. Musiałam się wczuć w swoją rolę, ale czy to była tylko rola? Usmiechnelam się mocniej sciskając dłoń chłopaka. Serce było mi szybciej, a umysł próbował analizować każdy możliwy szczegół.
- Rozluźnij się. - szepnął mi do ucha Styles, a moje ciało jak na zawołanie rozluzniło się. Szylismy tak aż do miejsc gdzie znajdował się Tom z jakimś innym gościem z którym będzie się ścigał. Jego oczy od razu stanęły na naszych wplecionych palcach.
- Wy tutaj? - spytał. Jego lekki zarost dodawał mu kilka lat. Muszę przyznać że jest przystojny jednak zbyt go nienawidzę aby myśleć pod takim kątem.
- Dlaczego byśmy mieli nie być? - zachrypniety głos Harrego przekrzykiwał hałasy.
- Razem. - dodał Tom ignorując pytanie Stylesa.
- Nigdzie nie chodzę bez mojego chłopaka. - starałam się powiedzieć jak najbardziej prawdziwie. "Mojego chłopaka." to było na prawdę bardzo trudne nazwać go właśnie tak. W ręce załapałam jego twarz. Zielone lekko świecące się oczy wpatrywaly się w moje. Złożyłam lekki pocałunek na jego ustach. Czując cholerne pożądanie szybko odsunęłam się od chłopaka. Jego zabójcze spojrzenie miałam przed oczami a smak jego ust czułam na swoich. Czułam się jak piętnastolatla przebywająca swój pierwszy pocałunek.
- Nie widziałem. Pracujecie razem?
- Sądzę że nie powinno Cię to zbyt interesować. - śmiech Toma draznil moje uszy. Kręcił przeczaco głową palec trzymając na ustach.
- Wiesz Styles. Niedługo będziesz pracować dla mnie. - czułam jak mieście chłopaka się napieły.
- Nie w tym świecie. - odwróciła się na pięcie.
- Miłej przegranej. - rzuciłam w jego stronę z uśmiechem. Za chwilę zniknelismy w tłumie. Staliśmy oglądając wyścig jak na razie Tom przegrywał co dawało mi wielką przyjemność pominajac rąk Stylesa na moich biodrach.
- Czyli to prawda? Wy razem? - odwróciłam głowę słysząc głos mojego starego przyjaciela. Dick szedł w naszą stronę z uśmiechem na ustach. - Wiesz co Ci powiem Mirthon? Że prędzej bym sądził że będę gejem niż ty będziesz z nim. - zaśmiałam się uwalniając się w uścisku bruneta. Przytuliłam Dicka.
- Ile to czasu? Dwa? Trzy lata? - zapytałam odchodząc dalej.
- Dużo. Co u Ciebie słychać?
- Można powiedzieć ze dobrze, a u ciebie? Nadal robisz jako mechanik?
- Tak. Po staremu i tak do śmierci. - zaśmiał się nerwowo. Krzyki osób zwróciły nasza wagę. Właśnie samochody dojeżdżały do mety. Samochód przeciwnika Toma był pierwszy więc zagwizdałam bijąc brawo.
- Wiedziałem ze skubany przegra. - Dick po tych słowach odszedł zapewnie odebrać nagrodę za dobre zastawienie. Czując ulgę że wreszcie możemy ruszyć do domu uśmiech pokazał się na moich ustach. Poczułam jak dłonie chłopaka odwracają mnie w jego stronę usta łącząc w namietnym pocałunku. Muszę przyznać że cholernie dobrze całuje. Oderwałam się od niego widząc wielki uśmiech na ustach przewrociłam oczami. Odwracając się tyłem do chłopaka uśmiechnęła się. W mojej głowie panował tylko Harry i jego delikatny dotyk, hipnotyzujace oczy, idealne usta. Tom, Josh i inni nagle stali się nie ważni, w wszystkie problemy jak by znikły. Przepchałam się przez ludzi wchodząc do samochodu chłopaka. Za chwilę jechaliśmy w ciszy. Przygryzłam dolną warge wspominając dzisiejszy wieczór.
- Chyba się udało. - spojrzałam przed siebie. Latarnie oświecaly nam drogę.
- Miejmy nadzieję.