(W rozdziale są drastyczne sceny oraz dużo przekleństw.)
Muzyka do rozdziału - Radioactive - Imagine Dragons
*Hiley
Spojrzałam na każdą osobę w pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na Styles'ie. Wyglądał jak zawsze - seksownie. Był ubrany na czarno jak połowa z nas. Na jego głowie, a raczej końcu znajdował kaptur, bluza była zapiera do połowy za to nogi przykrywały czarne rurki.
Prawie każdy w tym pomieszczeniu stał jak by zaraz miał zastrzelić osobę na przeciwko. Amy trzymała ręce w skórzanej kurtce. Jej wzrok był skupiony na Jack'u chłopak za to z łobuzerskim uśmieszkiem siedział na krześle również wpatrując się w dziewczynę. Reszta zachowywała się podobnie. Panowała cisza jak by nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Harry wpatrywał się we mnie, a ja w niego z przymrożonymi oczami. Miałam skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Stałam obojętnie, a raczej próbowałam zrobić takie wrażenie. Mój wzrok odwrócił się w stronę ręki Josha obejmującej mnie w pasie. Kątem oka zauważyłam jak mięśnie Harry'ego się napinają. Uwielbiam go denerwować, każdy powód do jego wściekłości z mojego powodu był dobry.
~***~
Szlam przez ciemne ulice Shoreditch. Cisza wokół mnie jaka panowała była dość podejrzana zwłaszcza że mamy nowych gości w dzielnicy. Jakiś Black jeszcze nie znam członków tego śmiesznego gangu jednak to kwestia czasu. Wiatr powiewał moje włosy na rożne strony powodując chłód na moim ciele. Był środek lata, a pogoda była bardzo gorąca. Moje opalone chude nogi szurały po ziemi popychając jeden z kamyków. Czułam się szczęśliwa pierwszy raz od śmierci mojego ojca. Powodem mojego szczęścia był on - Josh. Mój przyjaciel, który właśnie stał się moim chłopakiem. Uśmiech sam cisnął mi się na usta. Weszłam na niewielki drewniany podest. Oparłam się o barierkę wbijając swój wzrok w wodę. Odbijał się w niej księżyc wokół pływało kilka kwiatków, które dzieci wcześniej wrzuciły. Usłyszałam jak drewno skrzypi pod czyimś ciężarem. Na pewno nie pode mną ponieważ nie ruszyłam się na krok. Od razu odwróciłam głowę w stronę nieznajomego. Przede mną stał wysoki szczupły chłopak. Był może ode mnie straszy o dwa lata. Na głowie miał burze loków. Biały podkoszulek oraz krótkie szorty przykrywały jego ciało. Można było dostrzec rysy mięśni na brzuchu. Był nieziemsko przystojny. Jedynie co mnie martwiło to, to że go nie wiedziałam wcześniej. Chłopak posłał mi uśmiech bez zastanawiania odwzajemniłam go. Powróciłam do swoich myśli znowu opierając się o barierki. Nie mogłam się skupić na niczym innym niż dowiedzeniu się kim on jest.
- Nie widziałam cię tu wcześniej. - wyjęłam z kieszeni paczkę papierów po czym odpaliłam jednego.
- Bo jestem tu przejazdem. - chłopak nie odrywał wzroku od wody. Zaciągnęłam się papierosem po czym wypuściłam dym cały czas obserwując nieznajomego.
- Skąd jesteś? - zapytałam uśmiechając się.
- Nieistotne. - jego głos był zachrypnięty przez co był jeszcze bardziej seksowny. Jego słowa powtarzały się w mojej głowie.
- Nieistotne. - jego głos był zachrypnięty przez co był jeszcze bardziej seksowny. Jego słowa powtarzały się w mojej głowie.
- To chociaż zdradź jak masz na imię. - oparłam się plecami czekając na ruch chłopaka. Loczek stanął przede mną pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- Harry. Harry Styles i jeszcze o mnie usłyszysz Mirthon.
~***~
Przypominając swoje pierwsze spotkanie z Harrym przeszły mnie dreszcze. Zdjęłam ręce chłopaka ze swojego ciała. Josh spuścił wzrok, a na ustach Stylesa pokazał się uśmiech. Nie lubię czułości przy ludziach, a zwłaszcza przy Black. Wtedy nie pasuje to do mojego wizerunku. Harry zaczął bawić się swoim kolczykiem w języku. Przewróciłam oczami.
Nie popieram pomysłu Ashley jednak nie mogłam się nie zgodzić ona przecież też ma coś do powiedzenia. Ashley w końcu była drugą głową Evil.
- To gdzie te dziewczyny? - w końcu kros się odezwał. Matt ruszył w stronę Malika.
- Zayn przynieś je. - Harry przeczesał palcami lekko ciągnąc swoje włosy, które miał postawione do tyłu.
- Ashley idź z nim. - skłam. Dziewczyna poszła za Malik'iem. Styles ruszył w moją stronę Josh od razu stanął zasłaniając mnie. Poradziłabym sobie lepiej od niego nie w jednej sprawie, ale Josh jest cholernie zazdrosny co jest bardzo denerwujące. Usłyszałam śmiech chłopaka. Czułam jak robię się zła. Mocno odepchnęłam go na bok. Naszą żałosną scenkę przerwał Zayn każący usiąść dwóm dziewczynom. Ashley weszła po nim z brunetką. Wszystkie trzy siedziały obok siebie ze łzami w oczach.
- To co z nimi robimy? - pytałam krzyżując ręce i podchodząc bliżej nich.
- Wyciągamy co się da. Mirthon wszystkie ruchy dozwolone. - więcej nie trzeba było mi powtarzać. Uśmiechnęłam się po czym przejechałam językiem po górnych zębach. Ruszyłam w stronę brunetki. Szybkim ruchem zerwałam taśmę z jej ust jękła z bólu. Złapałam jej twarz w dłoń zmuszając, aby spojrzała na mnie.
- Mów co wiesz.
- Nic! Nic, nie wiem! - krzyczała. Skrzywiłam się i uderzyłam ją w twarz. Jej głowa odwróciła się w bok. Złapałam ją za włosy zmuszając, aby spojrzała na mnie. Z jej oczu wylewały się łzy spowodowane bólem i strachem. Ciało dziewczyny lekko się trzęsło. Mój wzrok skierował się na osobę za dziewczyną. Styles stał przyglądając się mi z lekkim uśmiechem na ustach.
- Więc będziesz mówić? - szeptałam.
- Na prawdę nic nie wiem! - krzyczała powtarzając. Zaczęło mnie to irytować. Pościłam jej włosy. Podeszłam do niewielkiej starej szafki. Złapałam nóż, a krzyk dziewczyny nasilił się.
- Nie! Proszę! Nie zabijajcie mnie! - mówiła desperacko. Podeszłam do niej obracając w palcach narzędzie. Postanowiłam skorzystać ze sztuczek mojego ojca. Dziewczyna rozglądała się za możliwością ucieczki, albo żeby mnie czymś uderzyć. Każda możliwość była zablokowana przez nas. Wyciągnęłam rękę dziewczyny, która cała się trzęsła. Próbowała ją wyrwać pech chciał ze byłam silniejsza. Przejechałam nożem po jej gołej gładkiej skórze. Krew zaczęła ściekać, a krzyk jaki wydawał się z jej ust było można usłyszeć na zewnątrz pomijając fakt ze jesteśmy w środku jakiegoś lasu. Cały czas powtarzała, abyśmy jej nie zabijali.
- Radzę mówić. - uśmiechnęłam się.
- Jesteście potworami! Mordercy! Psychopaci! - zaczęła wyzywać nas na każdy możliwy sposób. Nie jestem chora psychicznie czy mordercą. Po prostu troszczę się o swoich i to co jest moje. Przystawiłam jej czubek ostrza do gardła. - Oh kochanie to nie to miałaś mówić. No, ale skoro chcesz to możemy się pobawić. - wyłączyłam jakiekolwiek uczucia. Czułam zwykłą obojętność co się z tą dziewczyną stanie, ale również rozbawienie mi towarzyszyło. Przejechałam ponownie nożem po ranie tylko że w poziomo.
- Zabij mnie bo tylko to potrafisz. - warkła przez zęby.
- Potrafię wiele więcej, ale skoro tak ładnie prosisz. - wbiłam jej ostrze w serce. Krew zaczęła lać się z jej buzi oraz razy. Moment, a dziewczyna siedziała martwa z głową spuszczona w dół.
- Radzę wam śpiewać co wiecie. - uśmiechnęłam się do pozostałej dwójki. Odłożyłam nóż na jego miejsce, a ręce we krwi wytarłam o spodnie.
- Ona jest moja. - Styles podszedł do blondynki zrywając jej taśmę z ust.
- Szef kazał nam dowiedzieć się co jest miedzy wami ponieważ planuje przejąć Shoreditch. - dziewczyna mówiła na jedynym wdechu.
- Wiesz kiedy? - spytałam. Blond włosa pokręciła przecząco głową. - A wiesz cokolwiek więcej? - po moim głosie można byłoby spokojnie stwierdzić że jestem już na skraju wytrzymałości.
- Nic więcej nie wiem. - Harry odbezpieczył broń po czym wychował w śliczną buzię dziewczyny. Styles wyglądał tak seksownie aż zrobiło mi się ciepło. Otrząsnęłam się z moich chorych myśli. Usłyszałam strzał mój wzrok od razu powędrował w tą stronę. Głowa dziewczyny wisiała w dół z której kapała krew. Jej przywiązane ręce utrzymywały ją w pozycji siedzącej. Wszystkich wzrok skierował się na trzecią dziewczynę i ostatnią. Ashley wstała z krzesła i podeszła do dziewczyny.
Szybkim ruchem zdarła jej taśmie z ust.
Szybkim ruchem zdarła jej taśmie z ust.
- Co jeszcze wiesz. - warkla.
- Nie zabijaj cie mnie. Proszę. - szlochała. Przewróciłam oczami jak i moja przyjaciółka. Ten tekst jest tak nudny że aż irytujący.
- To gadaj co wiesz. - za to kocham tą dziewczynę. Ashley nie lubi bawić się w kotka i myszkę lubi stawiać sprawę jasno. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. W pomieszczeniu panowała cisza, każdy był skupiony na tym co zamierza powiedzieć nasza "ofiara".
- Wiem że Tom myśli że spokojnie wygra władze w tej dzielnicy ponieważ wy skróceni nie dacie mu rady. - prychnęłam - Jeżeli zaczęliście by razem pracować dali byście mu spokojnie radę. Słyszałam że szykuje dużo ludzi, ale podobno sam chce zmierzyć się z jakąś Heliy i Harry'm. - dziewczyna mówiła wszytko na jednym wdechu. Zayn strzelił w nią szepcząc "Dzięki". Mój wzrok podniósł się na Ashley po czym na Stylesa.
- Sądzę że powinniśmy to przemyśleć i spotykać się jutro. W tym miejscu. O tej samej porze. - Emma w końcu się odezwała. Każdy się z tym zgodził. Ruszyłam do samochodu.
*Harry
Spojrzałem na Zayna, który dopilnował, aby wszyscy z Evil wyszli. Przygryzłem dolną wagę zastanawiając się co teraz. Od tak mamy ze sobą współpracować? Kto by dowodził? Jak by to miało wyglądać?
- Hazz. - zaczął Jack. Spojrzałem na niego wzrokiem "Nie teraz." Szybkim tempem podszedłem do mojego samochodu. Wsiadłem na miejsce kierowcy ruszając przed siebie.
***
Siedziałem z nogami podkulonymi pod brodę. Cały czas myślałem o tym jak to by miało wyglądać. Wspólne akcje, wspólne zebrania. Ja z Hiley mielibyśmy razem pracować? Zapomnieć o tym co się działo przez ten rok? Nienawidzę jej najbardziej na świecie, a ona mnie. Poderwałem się, zszedłem po schodach na dół. Moi przyjaciele - wspólnicy siedzieli razem w salonie. Zayn chodził w kółko zamyślony zresztą jak każdy był pochłonięty tą całą sprawą.
- Myślę. - wymamrotał pod nosem Malik. Stanął w miejscu wpatrując się splatane palce.
- Jak każdy. - Emily powiedziała sarkastycznie. Zayn spojrzał na nią swoim morderczym wzrokiem.
- Styles słuchaj. To nie jest takie złe w sumie. Evil i Black razem. Wyobraź sobie tyle miast naszych. - powiedział z ekscytują w głosie. Pokręciłem przecząco głową.
- Lub. - spojrzałem na dotychczas nie odbywającą się Alex. - Na czas załatwienia Toma można zawieść rozejm. Po akcji wrócimy do naszej żałosnej gry. - analizowałem wszystkie słowa dziewczyny. Teoretycznie to był całkiem dobry pomysł. W czasie naszego rozejmu poznamy ich słabości. Fakt ta nasza walka była kompletnie żałosna. Żadne z nas nie chciało się po prostu pozabijać bo to było by za łatwe. To jest po prostu popieprzona gram, która nie ma zasad oraz końca.
~***~
Siedziałem z papierosem w ustach obserwując Hiley robiącą coś ze swoim motorem. Miała koszulkę ubrudzoną olejem z silnika, a spodnie tak krótkie że mogłem dostrzec jej pośladki. Ostatni raz zaciągnąłem się dymem powoli wypuszczając z ust. Przygniotłem butem pozostały ledwo palący się papieros. Ruszyłem w stronę dziewczyny. Głośna muzyka grała z jej głośników, które były przyczepione do domu. Głowa dziewczyny odwróciła się w moją stronę. Oczy od razu przybrały ciemniejszy kolor, a mięśnie napięły się. Uwielbiam sposób w jaki jej cało reaguje na mnie. Posłałem jej uśmiech na co odpowiedziała mi przewracając oczami. Wytarła swoje brudne ręce o jakiś ręcznik prawie tak samo brudny.
- Chyba jasno się wyraziłam, że nie masz ty wstępu.
- Jesteś na tyle głupia, aby uwierzyć w to że się posłucham? - zakpiłem z niej.
- Kretyn.
- Idiotka.
- Fiut.
- Suka.
- Dobra do rzeczy bo raczej nie przyszyłeś mnie wyzywać. - otworzyłem usta, aby coś powiedzieć jednak dziewczyna wyprzedziła mi. - A jeżeli tak to wybacz jestem zajęta. - odwróciła się znowu coś robiąc przy silniku motoru.
- Nie tym razem Mrithon chociaż to jest bardzo przyjemne. - zaśmiałem się. - Doszły mnie słuchy, że ustalając jakieś zasady. - dziewczyna spojrzała na mnie marszcząc brwi. - Przyszedłem Ci tylko powiedzieć, że kochanie nie ma żadnych zasad.
~***~
*Hiley.
- Ale to jest dobry plan! - Ashley przekonywała mnie do rozejmu na czas załatwienia Toma. Jednak nie wyobrażam sobie współpracy z niejakim Styles'em.
- Nie i już! - podniosłam głos.
- Hiley! Do cholery tu nie chodzi teraz co jest między nami tylko o naszą dzielnicę. Dobrze wiesz, że sami nie damy rady! - Emma krzyczała na mnie. Może i mieli rację. Zresztą nie mieli jej. Dalibyśmy sobie spokojnie radę.
- Nie musimy się z nimi od razu zaprzyjaźnić chodzi tylko o chwilowy rozejm, a to z korzyścią dla nas wszystkich. - Josh złapał mnie za nadgarstek ciągnąc w swoją stronę. Usiadłam na jego kolanach wtulając się w niego. Rozejm? Z nimi? Z NIM?
~***~
Piłam kolejnego drinka siedząc przy barze. Myślałam tylko o jednym. Jak mam zabić Stylesa? Wystukiwałam nieznane mi rytmy paznokciami o blat. Justin podszedł do mnie zabierając mi butelkę alkoholu z ręki, którą właśnie wzięłam.
- Wystarczy Ci.
- Przestań. Jestem trzeźwa. - uśmiechnęłam się. Chłopak po namyśle oddał mi butelkę. Od razu nalałam sobie do szklanki po czym wypiłam. Powtórzyłbym to kilkakrotnie.
- Mirthon! - usłyszałam swoje nazwisko. Ktoś wypowiedział je, a raczej wykrzyczał ze wściekłością w głosie. Odwróciłam się trzymając w palcach szkło wypełnione alkoholem. W moją stronę szedł Harry bardzo wkurzony. Na jego twarzy było można dostrzec żyłę. Zaśmiałam się na jego widok. Ludzie zaczęli uciekać na boki, aby Harry po drodze nikogo nie zabił. Osoby siedzące obok mnie również rozważyły usunięcie się z pola zagrożenia. Oparłam łokcie o blat siedząc przodem do idącego Stylesa. Ludzie zaczęli gromadzić się po bokach bo przecież nie mogą tego przegapić. Harry podszedł do mnie łapiąc mnie za szyję. Zaczęłam nabierać powietrza, aby wystarczyło mi najdłużej jak mogłam. Jego uścisk był coraz bardziej mocny. Myślałam że zmiażdżył mi gardło.
- Pieprzona suko! Co ty sobie wyobrażasz? - nie mogłam nic z siebie wydusić. Ręce miałam nieuruchomione przez Jacka, a nogi trzymał Styles. Mogłam zacząć żegnać się ze wszystkimi. Nie miałam szans na obronę jakakolwiek.
- Myślałaś ze się nie dowiem? - zbliżył swoje usta do mojego ucha. Czułam jego nierówny oddech na swoim policzku. - Pamiętaj za zawsze jestem krok do przodu. - pościł moje gardło. Zaczęłam łapać powietrze oraz wyrównać oddech. - Zginiesz marnie! - krzyknął i odszedł.
~***~
- Ashley, a ty? Co o tym myślisz? - głos Matta wyrwał mnie ze wspomnień.
- Myślę że to dobry pomysł. Przecież nie wyobrażam sobie pracy z takim Malik'iem czy Mistin, ale damy radę. - westchnęłam.
*** - kilka godzin później.
~***~ - wspomnienie.
*Dodaj mi motywacji i skomentuj.*